sobota, 8 lutego 2014

Shutter Island - Wyspa Tajemnic

Na Koh Phi Phi już byliśmy, a teraz idąc dalej śladami Leonardo DiCaprio postanowiliśmy zglebić tajemnice pewnej wyspy, która znajdowała się w odległości około 500 metrów od naszej plaży.




Do wyprawy przygotowywaliśmy się jakieś 20 minut. Napompowaliśmy materac, wypożyczyliśmy profesjonalny sprzęt : Iwus miał maskę, rurkę i buty ( w których znalazł 2 karaluchy i utopił je przed wypłynięciem :P) a Myniula ze względu na to, ze podróżowała w luksusowych warunkach ( na materacu) -tylko buty.


Wiało prawie jak na filmie "Gniew oceanu", fale sięgały 5 metrów, ale Iwus niczego się nie boi i płynął dzielnie jak George Clooney ciągnąc za sobą Myniule. Mynia jest tez bardzo odważna - jakby ktoś miał wątpliwości :)

Po kilku godzinach i walce z rekinami dotarliśmy na miejsce. 


Pożywiliśmy się skarbami, które znaleźliśmy w wodzie (zjedliśmy Nemo z cała rodzinka) i rozpoczęliśmy spacer po wysepce w poszukiwaniu ludożerców. 











Udało nam się znaleźć tylko jednego...Miał wielkie zęby i dwie nogi i dwie ręce. Był straszny!!!!!



Uciekając minęliśmy pozostałości po innych śmiałkach, którzy zdecydowali się przybyć na ta tajemnicza wyspę... Słuch po nich zaginął.


Przerażeni zaczęliśmy się zastanawiać czy uda nam się kiedyś wrócić na lad i spotkać z rodzina i przyjaciółmi....Mynia płakała a Iwus obgryzł wszystkie paznokcie. Baliśmy się, ze są to nasze ostatnie chwile na tej planecie. Mynia stwierdziła: " to pewnie ten wielki, straszny kot, który ukazał się nam rano przyniósł nam pecha i na 100% zginiemy"!!!!


Iwulec pisał już nawet testament kijem na piasku. Chciał Tesciowej zapisać Smarta, ale przyszła wielka fala i wszystko zmyłaaaaaaa....

Iwus chcąc szybko i bezpiecznie przetransportować siebie i swoja ukochana Zone na druga stronę był tak szybki, ze wracając biegł po wodzie!


Jak dotarliśmy w bezpieczne miejsce stanął na jednej ręce, aby uczcić nasz bezpieczny powrót do domku.


I żyli długo i szczęśliwie!!!!

P.S. Podczas robienia tych zdjęć nie ucierpiały żadne zwierzęta :)



piątek, 7 lutego 2014

Dmuchawce, latawce, wiatr... skutery i Langkawi :D

Kochani dzisiaj relacja z naszego spontanicznego wyjazdu na malezyjską wyspę - Langkawi.
Jechaliśmy w tym roku do Azji z planem porobienia szalonych rzeczy - ile się da. W internecie znaleźliśmy informacje, że Langkawi jest wyspą sportów wodnych :D
W związku z tym, iż nie dalibyśmy rady obrócić w jeden dzień, zabukowaliśmy bungalow na jedną noc i ruszyliśmy naprzeciw przygodom...


O 8.00 mieliśmy stawić się w biurze imigracyjnym na Koh Lipe, które wyglądało tak i oczywiście znajdowało się na plaży... :D


Po odprawie celnej popłynęliśmy z lekkim opóźnieniem w kierunku południowym...





Po około 2h, przybiliśmy do brzegów Langkawi... Z przemiłym taksówkarzem, udaliśmy się do wcześniej wybranego w internecie ośrodka sportów wodnych...


Iwuś wybrał ten ośrodek, ponieważ jako jedyny oferował wypożyczenie na czas "akcji" kamerki Hero GoPro... (a takie wydarzenia, trzeba było nagrać - live :D ) i oczywiście, żeby Mamy się nie martwiły, dlatego że miał najlepsze komentarze jeśli chodzi o instruktorów i bezpieczeństwo... SAFETY FIRST :D



Zdecydowaliśmy się na parasailing i jazdę na skuterze wodnym o pojemności 1500 cm3, nie nie jest to pomyłka 1500 cm3 - jest to zupelnie inny temat niż skutery, na których do tej pory pływaliśmy... POTWÓR !!!! :D



Nie wiem czy dacie wiare, ale ten spadochron to MY :D


Najpierw jeździliśmy we dwójkę na skuterze, ale po 5 min Mynia stwierdziła, że to nie dla niej bo jej żołądek wyskoczy zaraz przez cytuję "oko" i Iwuś sam odpalił...



 ten malutki punkcik to Iwuś...


Prawdziwe odczucia z parasilingu przede wszystkim pokażemy wam na filmiku z Go Pro... jest co :D

Po tych emocjach i zmianie bielizny ( bo się nam lekko zabrudziła ze strachu ;D ) wsiedliśmy na skuter, żeby i przez resztę dnia eksplorowaliśmy wyspę...












W pewnym momencie musieliśmy dotankować nasz pojazd... i tu małe zaskoczenie... wlaliśmy całe 3,5 litry benzyny i Pan benzyniarz mówi 7,5 RM ( Iwuś szybko wykonuje obliczenie, które jest dziecinnie proste, gdyż 1RM ~ 1 zł i okazuje się, że benzyna w Malezji jest po 2,1 zł/l <beton> )


W związku z dużymi oszczędnościami poczynionymi na tankowaniu :D pozwoliliśmy sobie na mega wyżerkę, chyba nawet odrobinkę za dużą...bo nie mogliśmy się po niej ruszać do tego stopnia, że nie było komu zrobić zdjęcia "po...


Oczywiście jedną z pierwszych rzeczy jakie kupiliśmy tego dnia był NAJLEPSZY NAPÓJ NA ŚWIECIE...


 kupiliśmy 8l zapasu, który pojechał z nami na Koh Lipe :D ( na chwilę obecną nie ma nic :D )
Podczas zakupu 100 Plus znaleźliśmy też naszą dobrą, starą znajomą...


Największą atrakcją obok sportów wodnych był "most w chmurach"...



P.S. Podczas podróży Iwuś znalazł fryzurę dla siebie i niestety nie mógł zrozumieć, że on takiej nie będzie miał bo mu się kręcą włosy... będzie prostował... na stałe :D